poniedziałek, 19 stycznia 2009

Cressida – Cressida (1970)



Gdy myślę o zespole Cressida ogarnia mnie uczucie radości i smutku jednocześnie. Radości, bo to powoduje świadomość, iż istnieją na świecie rzeczy piękne i wzniosłe. Smutku, bo mimo tak fenomenalnej muzyki grupa istniała bardzo krótko i zdążyła wydać zaledwie dwa albumy, trzeci był w drodze, mało brakło, ale niestety nie udało się.
Debiut został nagrany prawie w zupełności „na setę”, z minimalnymi nakładkami i wydany w roku 1970.
Recenzje były bardzo pochlebne, album sprzedawał się dobrze i wydawało się, że wszystko rokuje jak najlepiej. Kolejny album „Asylum” - choć zyskał jeszcze lepsze recenzje - miał mniejszą sprzedawalność i to po części doprowadziło do rozwiązania kontraktu i upadku zespołu.

Na płycie znajduje się aż 12 utworów i choć trudno w to uwierzyć wszystkie są znakomite oraz rozważnie podane. Zaczyna się spokojnie od „To Play Your Little Game”, muzycy widocznie nie chcą od razu wyłożyć wszystkich swych atutów i stopniują przyjemność, jaką otrzymuje się z słuchania. Z każdym kolejnym utworem dzieje się coraz więcej, by w końcu doprowadzić do „Tomorrows Is A Whole New Day” z jednym z najwspanialszych finałów w historii muzyki rockowej, gdzie na pełnym patosu podkładzie organowym rozbrzmiewa chór, a gitara szaleje wygrywając emocjonujące solo – to nie zwykła piosenka, to hymn! Jest więcej takich momentów na albumie, choćby w „Depression”, czy tytułowym „Cressida”. Utwory są bez wątpienia progresywne, ale i piosenkowe, melodyjne – uwielbiam takie połączenie. Oczywiście podstawę brzemienia stanowią organy Hammonda, czasem pianino i mellotron. Gitara daje o sobie znać w solach, o których, co tu dużo mówić – są świetne i nierzadko ciekawsze nawet od klawiszowych. Cressida to również znakomity wokal o pięknej barwie, często przyrównywany do Justina Haywarda z The Moody Blues.
Album ten (jak i zespół) należy do jednych z najbardziej przeze mnie uwielbianych, stawiam go za przykład dokonań idealnych.

Utwory:

1. To Play Your Little Game (3:15)
2. Winter is Coming Again (4:42)
3. Time For Bed (2:18)
4. Cressida (3:57)
5. Home And Where I Long To Be (4:04)
6. Depression (5:02)
7. One Of A Group (3:35)
8. Lights In My Mind (2:45)
9. The Only Earthman In Town (3:32)
10. Spring '69 (2:14)
11. Down Down (4:15)
12. Tomorrow Is A Whole New Day (5:19)

Wydanie: 1992 Repertoire Records.

2 komentarze:

Janusz Białas pisze...

Bardzo się cieszę, że tak pozytywnie napisałeś o tym albumie, bo na to zasługuje, chociaż jest wielu fanów prog-rocka, którzy traktują go lekceważąco ze względu na jego formę, czyli zbiór piosenek. Jednak umiejętności stworzenia TAKICH piosenek życzyłbym niejednemu wykonawcy!

Fleming pisze...

No tak, wielu wymienia raczej "Asylum". Ja też się cieszę, że również go lubisz, bo to dobra rekomendacja.