wtorek, 13 kwietnia 2010

Miasto Umarłych - John Llewellyn Moxey (1960)



Użyj krzyża jako miecza. Tylko cień krzyża może ich pokonać.

Nan Barlow, studentka profesora Alana Driscolla, który interesuje się magią, zostaje wysłana przez niego do miejscowości Withewood, gdzie ma zebrać informacje na temat zdarzeń z roku 1692. Wtedy to Elizabeth Selwyn, posądzona o czary, została spalona na stosie.
Wysłanniczka profesora zatrzymuje się w "Karczmie pod Krukiem", gdzie wkrótce zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Pojawiają się tajemnicze znaki i postacie. Wszystko to jednak jest lekceważone przez światły rozum studentki, który nakazuje jej odrzucać wiarę w takie zabobony. Już wkrótce to niedowiarstwo doprowadza do tragedii.



Tymczasem o Nan zaczyna się niepokoić jej chłopak(Bill Maitland) i dzieli się tymi obawami z bratem zaginionej - Richard Barlow . Ten wyrusza do Withewood, a w ślad za nim i Bill.
Po dotarciu na miejsce bohaterzy powoli odkryją szokującą prawdę o tajemniczym miejscu i sługach Szatana, którym będą musieli stawić czoła. Ale, jak to zdradził im nawiedzony ksiądz Russell , pokonać ich może tylko "cień krzyża".

Film z pewnością godny uwagi, choć zapewne nie budzi już takich emocji jak w czasach, gdy pojawił się na ekranach kin. Największą bolączką jest nie wykorzystanie w pełni zawartych tutaj pomysłów - wiele ciekawych postaci zostało przedstawionych dość pobieżnie, podczas gdy zasługują one na coś więcej(choćby charyzmatyczny wielebny Ruseell); sama intryga nie jest zbyt wymyślna, dzisiejszy widz szybko jest w stanie przewidzieć, co może się wydarzyć; decydująca walka między "siłami dobra i zła" zbyt krótka i przewidywalna. Mimo tego, kulminacyjny etap filmu ze sceną na cmentarzu na długo może zapaść w pamięci i choćby dla niego samego warto go obejrzeć.

3 komentarze:

Janusz Białas pisze...

No wreszcie!!! Miło Cię znowu przeczytać i dowiedzieć się czegoś nowego! Bo muszę się przyznać, że nie znam przedstawianych przez Ciebie filmów.
Pisz teraz częściej!

Pozdrawiam serdecznie. :)

Fleming pisze...

Dzięki za podbudowujące słowa! Jestem mile zaskoczony, że udało mi się Ciebie zaskoczyć jakimś filmem, bo czytając Twoje wpisy to wydaje się to bardzo trudne;)
P.S. Jeśli będziesz kiedyś szukał powyższych filmów, to trzeba uważać na wersję, bo strasznie ciężko o napisy.
Pozdrawiam.

Janusz Białas pisze...

Zaskoczysz mnie pewnie jeszcze tysiącem filmów. Nie jestem przecież wszechwiedzący, temat jest niewyobrażalnie obszerny, a ja specjalizuję się głównie w filmie niemym. Tak więc czekam na Twoje następne interesujące wpisy, z których znowu dowiem się czegoś interesującego i nowego. :)